Szukaj na tym blogu

czwartek, 20 października 2016

#10 półmaraton+półmaraton=maraton...I did it again!

W miniona niedzielę miałam przyjemność startować w drugim w swoim życiu półmaratonie. Pierwszy przebiegłam w marcu br. w Gdyni (2 x Świętojańska do góry!), drugi w Gdańsku. "I did it again"... Trasa prosta, tak jak zapowiadali organizatorzy, dość płaska, szybka (taaa dla kogo szybka, dla tego szybka ;-). W biegaczach jest coś takiego wspaniałego, że jest fair play, każdy wspiera drugiego, gratuluje życiówek, sukcesów (zapewne w innych sportach jest podobnie, ale nie mam doświadczenia). Nie jestem zawodowcem, na olimpiadę nie pojadę. Biegam dla zdrowia i dobrego samopoczucia. W weekend ze zdrowiem nie było za dobrze - pierwszy raz przeżyłam grypę żołądkową. Mimo złego samopoczucia postanowiłam wystartować.. tak, wiem szalona jestem i nieodpowiedzialna. Zdrowie ważniejsze. Trudno, stało się, odchorowałam swoje w poniedziałek i wtorek...Biegnąc rozmyślałam i zastanawiałam się "po co się męczę? Czemu to sobie robię?" Na 15 km doszłam do wniosku, że to nie mój dystans. Lubię biegać, ale 21km po prostu przerosło mnie i moje możliwości. To nie jest tak, że "chcieć to móc" - trzeba znaleźć balans pomiędzy przyjemnością, a męczeniem się w sporcie. Endorfiny i cała sprawa związana z przekroczeniem mety rekompensuje wykraczanie poza sferę komfortu. Każdy start, który w tym roku założyłam sobie dawał mi ogromną radość i satysfakcję. Więc co jest nie tak? Może choroba, może nie ten dzień, może nie... po przekroczeniu mety odebrałam medal i nie poczułam nic. Przebiegłam w jakimś tam czasie (nawet dość przyzwoite zważywszy na mój stan) i powiedziałam do Magdy, że pierwszy raz nie czuję satysfakcji, radości, po prostu nic. Że już nie chcę takich dystansów, bo przecież jak zrobisz półmaraton, to już pytają kiedy maraton. A ja biegam bo lubię i nie pobiegnę! Dzisiaj jest 4 dzień po półmaratonie i dopiero go przetrawiłam. 
A tak w ogóle to mogę powiedzieć, że jestem prawie maratończykiem, 2 półmaratony w roku daje maraton!
B.
Z dziewczynami: Emilią i Gosią. Fot.Maratomania/Labosport