Szukaj na tym blogu

środa, 28 września 2016

#9 intensywne odchudzanie? Nie, to prezent dla mnie!

Jestem singielką - kobitką poszukującą szczęścia... Takie życie, taki los, nie poddaje się... ale nie o tym chciałam napisać. Chcę się podzielić refleksją jaka mnie ostatnio naszła. Poznaję ludzi różnymi drogami, między innymi również przez internet. Zwykła rozmowa:
On: co robisz wieczorem?
Ja: idę na trening.
On: a po treningu?
Ja: planuję pobiegać parę kilometrów...
On: Intensywne odchudzanie?
.
.
.
A można się w ogóle intensywnie odchudzać? Czy tylko osoby o nadwadze ćwiczą? Czy to takie dziwne, że trening mam wpisane na stałe do kalendarza? Że jest to ważniejsze niż wszystko inne? Czy jestem egoistką? Być może, ale jeśli nie dam sobie czasu tylko dla siebie to zwariuję. Trening dla mnie oznacza godzinę dla siebie. Odskocznia od pracy, od dnia codziennego. Tylko ja i moje zmagania. Do Michaliny chodzę już 9 miesiąc - jak to dumnie brzmi. Pamiętam pierwszy trening i tę niepewność, czy sprostam.. powolutku a do celu! Jak nie teraz zaczniesz, to kiedy? W przysłowiowy kolejny poniedziałek?
Moja obawa związana z treningiem siłowym jest teraz dowcipem na treningu:
Michalina: weź hantelki 1,5 kg.
BobaFit: Ale czy ja dam radę?
Michalina: Tak, na pewno!

Obecnie kettlebell o masie 12km jest na porządku dziennym, nie zapominając o sztandze!
Każda z nas powinna być przez godzinę dziennie egoistką i zrobić coś dla siebie. Bo jeśli my tego nie zrobimy, to nikt za nas tego nie zrobi!

Wczoraj dostałam w końcu numer "Przyjaciółki". Rozmowa ze sprzedawcą:
BobaFit: To moja koleżanka. - mówię wskazując Izę na okładce.
Sprzedawca: Super, ale ile to wyrzyczeń!
BobaFit: To styl życia, nie wyrzeczenia.

Dbając o siebie stosujemy wyrzeczenia? Nie nazwałabym tego w ten sposób. Należy zachować balans, bo zwariujemy. Zdrowe odżywianie wydaje się trudne - no właśnie wydaje się! Bo jak już wiesz co i jak robić okazuje się bardzo proste! 

B.
 

wtorek, 20 września 2016

#8 pomaganie przez bieganie

MTB LEJDIS
W minioną sobotę razem z dziewczynami reprezentowałyśmy MTB na 2. PKO Biegu Charytatywnym pod hasłem „Pomagamy z każdym krokiem”! Akcja rozegrała się równocześnie na 12 stadionach lekkoatletycznych w całej Polsce. Wybrałyśmy oczywiście Gdańsk (z racji odległości). To nie jest zwykły bieg, każde okrążenie daje posiłek dzieciom potrzebującym. Z punktu patrzenia biegacza: świetne interwały. 400m na maksa, odpoczynek przez parę chwil kiedy pozostałe osoby z drużyny biegają i ponownie ruszamy do biegu. Nie wiedziałam, że tak szybko mogę biegać. Co innego interwał na krótsze odcinki.. a co maratończycy mają powiedzieć utrzymując tempo 3.0 na km? Cóż, na olimpiadę nie pojadę, ale co pobiegnę to moje, a później mogę umrzeć - jak powiedziała mi Aśka podczas sztafety, gdzie myślałam, że już nie dam rady. Tak, to mój czas - i mam zamiar wykorzystać go jak mogę. A jak jeszcze mogę pomóc, to tym bardziej dam z siebie maxa. Nasz wysiłek przyczynił się do pełnych 40 okrążeń!! O jedno okrążenie więcej niż w zeszłym roku. Dodatkowo tytuł najlepszej drużyny żeńskiej obroniony - to taki dodatek do całej akcji, bo głównym celem jest pomoc. Ale nie powiem, bo bardzo się ucieszyłyśmy! Organizacja super, wody pod dostatkiem, jabłka, mieszanki orzechów, krówki... i do tego piękne medale... po prostu WARTO BIEGAĆ I POMAGAĆ! 
Ps. Paweł M. dziękuję za zdjęcia i doping!

MTB LEJDIS i największy nasz kibic Ober :-)


niedziela, 11 września 2016

#7 po pierwsze radość!

Jak to jest? Praca zawodowa, dom, trening, czasem jakieś kino, zakupy, rachunki... życie codzienne. Wyczekujesz weekendu. Wyspać się? Nie! Rano budzik dzwoni, porządne śniadanie, ulubione buty, strój (ten szczęśliwy!), banan w torbę i na bieg! Najstarszy Bieg Uliczny Westerplatte odbył się po raz 54! Miałam okazję w nim uczestniczyć już drugi raz w swoim życiu. W zeszłym roku wybiegałam swoją życiówkę. Jest marzenie, by ją pobić, ale nie za wszelką cenę - zdrowie ważniejsze. Do olimpiady mnie nie powołają, ale co pobiegane to moje! 
Pogoda była zmienna na niekorzyść. Rano idealna dla biegacza. Im bliżej startu, tym co raz cieplej i duszniej. Po 5 km już nie było kolorowo, dla mnie odbywała się walka pt:"nie zatrzymaj się". Chciałam dobiec, uwolnić endorfiny i dać się ponieść radości z biegania. Tak, to wspaniałe uczucie, gdy przekraczasz metę i wszyscy sobie nawzajem gratulujemy! Wszyscy jesteśmy zwycięzcami! Nie liczy się czas, nie liczy się miejsce, liczy się radość z biegania! I tą radość dzielimy się z wszystkimi do okoła. Biegam 1,5 roku i zawody traktuję jako spotkania z moimi przyjaciółmi biegowymi - tematom nie ma końca. Przed startem wspólna fota, zapytania "na ile biegniesz?" - "na 10km" :-). Po przekroczeniu mety zdjęcia z medalami, przeżywa się jeszcze raz całą trasę - analizuje jak było. Czy się udało zrealizować założenia... ważne, że jesteśmy w całości na mecie. Nie wszyscy mają takie szczęście. 
Dzisiejszy wpis dedykuję mojej koleżance Magdzie. Nie było jej ze mną na biegu, ale wierzę, że stanie jeszcze ze mną na starcie i pobiegnie ramię w ramię JUST FOR FUN!
B.



poniedziałek, 5 września 2016

#6 karma wraca?

29.08.2016 trening MTB fot. MS Magda Stankiewicz
Niestety co raz częściej słyszymy, że małe dzieci, duże dzieci, dorośli, zwierzęta potrzebują pomocy. Rak czy guzy nie wiadomego pochodzenia, niepełnosprawność, choroby skóry, serca... mogłabym wymieniać bez końca. Współczujemy, życzymy zdrowia, wesprzemy dobrym słowem. Ale tak naprawdę dopiero do nas dochodzi, gdy bliscy znajomi, rodzina czy przyjaciele dotykają takiego problemu. Tak się stało w przypadku mojego kolegi ze studiów Pawła. Gdy przeczytałam informację na fb nie mogłam uwierzyć. Ma zdrowie, ma miłość, jego kobieta życia w ciąży. I nagle bum! Informacja, że dzieciątko urodzi się chore i potrzebuje specjalistycznej operacji. Mają wiarę, mają nadzieje, ale brakuje kasy! Kurcze, ile jest warte ludzkie życie? W tym przypadku prawie 400.000zł. Kwota ogromna. Nie ma co płakać, zamartwiać się - trzeba działać. Dostaję telefon od przyjaciółki, która też zna Pawła i mówi: "Co zrobisz coś? Pomożesz? Co możemy zrobić?". No jak to co? Zorganizować akcję i zbierać pieniądze. MTB zorganizowało trening charytatywny, który poprowadziła niezastąpiona Michalina (Szefowa jeszcze raz wielkie dzięki!!!). Zjawiło się sporo osób, każdy wrzucał do puszki ile mógł. To jest kropla w morzu - ale niech się nazbiera tych kropel wystarczająca ilość i będzie cała potrzebna kwota! 
3.09.2016 Parkrun Gdańsk fot. Paweł Marcinko
Kolejnym moim pomysłem było połączenie akcji "bicie rekordu frekwencji Parkrun Gdańsk" z zbieraniem funduszy dla Ignasia. W współpracy z Maciejem Gach udało się ten cel zorganizować! Wybrałam się razem z dziewczynami z MTB: Asią i Anią (dziękuję Wam bardzo za pomoc!). Moje zdziwienie nie miało końca! Ludzie mają wielkie serca! Ci co nie mieli przy sobie złotówek prosili o podanie numeru konta, by mogli dokonać wpłaty. 
3.09.2016 Parkrun Gdańsk fot. Paweł Marcinko
Abstrahując od całego dobra, od tego jaką jestem osobą (Ci co mnie znają, to wiedzą dokładnie) to boli mnie znieczulica ludzka i obojętność. Ludzie są nie uprzejmi dla siebie, złośliwi.. ostatnia sytuacja moja u lekarza: przychodzę na swoją umówioną godzinę (tego dnia wyjątkowo mi się spieszyło, bo miałam pociąg do Warszawy i nie mogłam się spóźnić). Pełno ludzi czeka (lekarz przyjmuje od 10ej, a pacjenci czekają od 8ej...) - pytam grzecznie: kto ostatni?, ile osób jest?, czy mnie przepuszczą?, bo taka i taka sytuacja. Co usłyszałam? Nam się też spieszy, trzeba było przyjść tydzień temu, ale historyjkę Pani wymyśliła! Tak się złożyło - nie miałam jak tej wizyty przełożyć (wiemy jak działa NFZ) - liczyłam na zrozumienie (tak, tak! umiesz liczyć? licz na siebie!). Podeszłam do rejestracji, wyjaśniłam o co chodzi i pani rejestratorka "zagadała" z lekarzem i poza kolejnością załatwiłam swoją sprawę (chodziło o wypisanie recepty). Na pociąg zdążyłam, rejestratorce bardzo podziękowałam - bo nie musiała. A ja mam lekcję, że są ludzie dobrzy z natury i dobrzy na pokaz.

B.