Szukaj na tym blogu

środa, 1 listopada 2017

#19 wybiegany cel roku 2017..

  



Emocje jeszcze mnie nie opuszczają. Strasznie żałuję, że nie mogłam być na gali Kaszuby Biegają 2017. 12 biegów, 12 medali, 12 dni rozłożone w czasie, by zdobyć Kaszubskiego Stolema.
Na koniec zeszłego roku postawiłam sobie cel zrealizowania cyklu Kaszuby Biegają. Opłaciłam całość w styczniu, pierwszy bieg w kwietniu (tuż przed moimi urodzinami 💝), ostatni odbył się w październiku. Nie znałam dat, nie znałam tras.. biegam, bo lubię biegać. Czasem szybciej, czasem wolniej. Czasem sobie pospaceruje, pozwiedzam, porozmawiam sama ze sobą..




Jak to było?
Czasowo (są na pewno tacy, którzy są ciekawi) z krótkim komentarzem.
8 kwiecień Biegi Piaśnickie: 1.06.33 (10km) - spacerując na 8km podziwiałam otaczającą mnie
                                                                piękną naturę
29 kwiecień Kartuska '10: 1.03.56 (10km) - wszystkie podbiegi moje!
21 maja Sierakowicka '15: 1.46.23 (15km) - Anka przede mną na mecie! Szybciej robi 
                                                                 podbiegi idąc, niż ja biegnąc🙂
11 czerwiec Półmaraton Stolema: 2.41.48 (21,1km) - poznaję smak szczęścia będąc ostatnią na
                                                                 mecie
17 czerwiec Krokowska '10: 1.06.49 (10km) - Ania Richert stwierdziła, że "Twoje tempo jest nie
                                                                 dla mnie", zaraz po tym jak zaliczyłam mały incydent
                                                                 na trasie (bodajże 3 km)
2 lipiec ćwierćmaraton Szwajcarii Kaszubskiej: 1.11.48 (11,5km) - moc MTB! Dziewczynki 
                                                                  pojechały ze mną 🙂🙂🙂 (tzn Karolina, Asia i 
                                                                  Aga)
29 lipiec Pętla Tuszkowska Matka: 1.13.55 (11,5km) - przed startem jadę do Gdyni po autograf 
                                                                  pana Mariusza Czubaj - towarzysze denerwują się, 
                                                                  że nie zdążymy się dostatecznie rozgrzać.
                                                                  Oczywiście są w błędzie, szybciej jeżdżę, niż 
                                                                  biegam!
19 sierpień Kaszubski Bieg Lesoków: 1.04.51 (10km) - pierwszy start po skręconej kostce. 
                                                                  Ciężkie jest życie biegacza bez biegania.
27 sierpień Kolbudzka '10: 1.01.54 (10km) - dobry start przed urlopem, uwielbiam ścieżki leśne!
10 wrzesień Półmaraton Kaszubskich Weselników: 2.21.25 (21,1km) - najlepszy mój półmaraton
                                                                   ever! Bez bólu, bez płaczu 🙂🙂🙂
16 wrzesień Bieg o Złotą Górę: 57.03 (9,6km) - biegnę z bólem łydki...
8 październik Bieg Przyjaźni: 1.34.09 (15km) - achilles rozpoczyna walką ze mną.. 

Z Mariuszem Czubaj.
Nadmorski Plener
Czytelniczy w Gdyni
Lipiec 2017



Razem ponad 150km! Moje czasy pozwoliły mi zająć w Klasyfikacji Generalnej Kat. K30-34 III miejsce! Człowiek nie zna ani dnia, ani swoich możliwości - myślę, że na przyszły rok również podejmę wyzwanie cyklu. Kaszubski Stolem 2017 będzie potrzebował towarzysza 🙂🙂🙂

Pomiędzy dwunastoma biegami cyklu zaliczyłam: Wings for Life w Chorwacji, Bieg Papiernika w Kwidzynie, Kaszubską Piętnastkę w Luzinie, Bieg Nocny PKO w Gdyni, City Trail Trójmiasto... bo tak to jest w życiu biegacza, że na niektórych zawodach po prostu trzeba być!





MTB jest wszędzie. Bjorkliden, Szwecja. Wrzesień 2017.
Na koniec chcę podziękować wszystkim, którzy mi kibicują i wierzą w moje możliwości. Dziękuję Ewie Maj-Płotka za wszystkie wskazówki i holowania do mety, Grzegorzowi Kepka, który wierzył (bardziej niż ja) o zajęciu podium, Adamowi Oseńko za zastępstwo na Gali Kaszuby Biegają. Szczególnie chciałabym podziękować Magdzie Stankiewicz, która wspiera mnie nie tylko w chwilach słabości, ale i w sukcesie!
Ponadto za motywację dla przyjaciół biegowych: Mirce Augustyniak, Izie Bieszke, Rafałowi Bieszke, Agnieszce Kubawskiej, oraz całemu MTB Małe Trójmiasto Biega, które wkręciło mnie w ten zabiegany sport!

B.
 

niedziela, 13 sierpnia 2017

#18 Triathlon IronMan w Gdyni od drugiej strony


Startowanie w zawodach na stałe zagościło w moim życiu, oczywiście stres i nerwy nie opuszczają, ale są zdecydowanie mniejsze niż na początku. Jeszcze pamiętam te emocje przed pierwszą oficjalną dyszką.. ale dzisiaj nie o tym. Tydzień temu spędziłam na wspaniałej imprezie triathlonowej, gdzie pełniłam rolę osoby, która zabezpieczała trasę. Z moją serdeczną koleżanką Hanią nie tylko skupiłyśmy się na bezpieczeństwie osób biorących udział w zawodach, ale na aktywnym kibicowaniu. Naszym głównym zadaniem dnia pierwszego i drugiego było bezpieczne przepuszczanie pieszych podczas przejazdu uczestników triathlonu na rowerze. Osoby postronne, nie mają pojęcia jaka krzywda może ich spotkać. Nie obowiązuje zasada "pieszy ma pierwszeństwo na przejściu - zatrzymaj się i przepuść".. tutaj głównym zagrożeniem jest prędkość rowerzysty, który wierzy i ufa nam, zabezpieczającym trasę, że nikt nie wtargnie pod jego rozpędzone koła. Część osób (niestety większość), które na chwilę trafiały pod nasze skrzydła nie potrafiły tego zrozumieć. Argumenty, że "śpieszy mi się do pracy", "idę do szpitala", "nie mam czasu".. były po prostu słabe.
Triathlon dzień 1
Rowerzysta nie zdąży wyhamować i do nieszczęścia jest bardzo blisko. Naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć tych osób, którym się tak bardzo śpieszy, że nie mogą poczekać około 2-3min, aż damy znak, że można "w miarę szybko przejść". Osoby, które nie mają siły by szybko się przemieścić, miały jeszcze do nas pretensje, dlaczego je popędzamy? W końcu nie wytrzymałam i jednej pani się zapytałam, czy jej życie nie miłe, że pcha się pod rozpędzony rower narażając nie tylko swoje bezpieczeństwo, ale i rowerzysty? Zawsze może poczekać do godz 14, kiedy wszystko wróci do normy i przejść w dowolnym tempie.. to się obruszyła. No tak, prawda boli. Zawody nie są dla wszystkich. Każdy z nas chce zrozumienia, wsparcia, a gdzie uprzejmość i wsparcie dla bliźniego? Nie tryskasz sympatią do sportu i zawodów? Owszem, masz prawo - ale daj innym korzystać z tego. Komentarze typu "całe miasto zakorkowane" - co robisz prócz narzekania? Czy to aż tak trudno skorzystać z komunikacji miejskiej? Człowiek szybko przyzwyczaja się do udogodnień i do szeroko rozumianej wolności słowa. Gdzie empatia, życzliwość, wsparcie dla innych? Mam wrażenie, że wiele rzeczy robimy na pokaz, a gdy przychodzi co do czego to nie robimy nic.
Triathlon dzień 2

Podsumowując, były to wspaniałe 2 dni, które nauczyły mnie większej cierpliwości, a także pokazały ile zawdzięczam wolontariuszom na trasach biegowych, w których biorę udział. 
Efektem drugiego dnia była kontuzja.. "gdyby kózka nie skakała, to by nóżki nie złamała".. "gdyby babcia wąsy miała, to by dziadkiem była". Chwila nieuwagi i stopa skręcona. Tydzień wolnego od treningów. Złość już mi minęła (na samą siebie), pozostała chwila zatrzymania.. nie samymi treningami człowiek żyje!
Gratuluję wszystkim ukończenia triathlonu IRONMAN! Czapki z głów! Za rok spotykamy się na stracie :-)
B.
Czuję się bezpieczna :)

środa, 2 sierpnia 2017

#17 Powroty... dlaczego tak ciężko nam jest wrócić?

Kiedyś każdy z nas zaczynał. Od małego uczymy się raczkować, turlać się, chodzić, skakać, biegać.. często zapominamy o tym ile przeciwności napotykamy po drodze. Żyjemy z dnia na dzień, trenujemy i osiągamy swoje cele. Nagle STOP. Mija tydzień, dwa, miesiąc, rok, a może nawet i dłużej bez biegania (czy to możliwe? Oj niestety tak...). Decydujemy się powrócić .. formy nie odbudowuje się w tydzień, nad formą pracujemy cały czas. "Najtrudniejszy pierwszy krok,
Za nim innych zrobisz sto" - jak śpiewała Anna Jantar.
zdj. Parkrun Rumia/Anna Zajączkowska

Przez większość swojego życia stroniłam od aktywności fizycznej. Teraz jetem uzależniona nie tylko od endorfin, ale i od efektów jakie funduje swojemu ciału, ale także i psychice. Tak, w bieganiu ważną rolę odgrywa nie tylko sprawność fizyczna, ale i psychika. To ona napędza nas do działania.

Swój powrót do biegania po półmaratonie Gdańskim w 2016 roku bardzo odchorowałam. Psychicznie i fizycznie. Obecnie motywuję nie tylko siebie, ale i moją wspaniałą koleżankę Hanię. Biegłyśmy ostatnio razem Parkrun w Rumi... ależ była moc!

Pierwszy kilometr całkiem sprawnie poszedł. Na kolejnym nie było już tak świetnie. Dla mnie tempo było konwersacyjne (forma rośnie 👌), dla Hani była to walka, o każdy krok. Pamiętam swoje początki, gdy osoby wokoło mnie rozmawiały, a ja ledwo łapałam oddech. Nigdy nie dali mi odczuć, że jestem "biegaczem gorszego sortu". Motywowali, byli cierpliwi. Zawsze ktoś ze mną obstawiał tyły, bym nie została sama. Jestem bardzo wdzięczna, bo bez ich wsparcia nie byłabym w miejscu w którym jestem teraz 💓 Powrót do biegania jest zaczynaniem od nowa. Mięśnie coś pamiętają, ale zanim będziemy na właściwym torze chwila musi minąć.
zdj. Parkrun Rumia/Anna Zajączkowska
Motywowałam jak mogłam, najlepszym argumentem było, że "pójdziemy do kina tylko się nie zatrzymaj", "teraz mnie nienawidzisz, później podziękujesz", "a może skaczemy do zdjęcia?" - tak, ja czułam się świetnie, a Hani tętno automatycznie do góry.. mimo wszystko nie zatrzymała się.

Czytają mnie głównie biegacze, więc powiedzcie jakie były Wasze początki? Co Was motywowało, motywuje nadal do uprawiania tej dyscypliny? Czy mieliście dłuższą przerwę w bieganiu? Jak powrót do formy?

Dobiegając do mety krzyczałam "Hania, jesteś boska! Złamałyśmy 40 minut!". 
3 dni później poszła sama pobiegać i zrobiła ten sam dystans w czasie niespełna 33 minuty... Chyba słabo motywowałam 😁
zdj. Parkrun Rumia/Anna Zajączkowska



wtorek, 18 lipca 2017

#16 Przereklamowana radość z biegania..

zdjęcie: prywatna galeria


Wszyscy na około mówią: ćwicz, biegaj, walcz, będziesz lepsza, endorfiny,... czy aby na pewno? Gdzie jest granica pomiędzy uprawianiem sportu dla przyjemności, a wychodzeniem ze swojej strefy komfortu? Co pcha nas do startowania w zawodach?
Kolega dzisiaj do mnie napisał "w tym sezonie to działa tak: czekaj, sprawdzę czy mogę.. a nie, mam KB" - postawiony cel zabiera radość biegania z innymi..? Uwielbiam wyjazdy biegowe, ale cel w tym roku mam wyjątkowo inny. Statuetka Stolema... więc zakasam rękawy i biegam wg planu :-)

6 Bieg z cyklu 12 biegów KB odbywał się w Przodkowie na dystansie 11,5 km. Był to mój 57 start w przeciągu 2.5 roku - doświadczona biegaczka można rzec..(?!) W czasie biegu rozmyślałam (bo co tu robić jak się nie słucha muzy w trakcie startów?) i zastanawiałam się, gdzie ta "radość z biegania"? Z górki biegnie się świetnie, ale pod górkę nie jest już tak kolorowo. Człowiek chce utrzymać jakieś tempo, a tu sapie, ślini się, kolka zaczyna doskwierać, a to boli kolano, kostka... myśl o łokciach! Łokcie nie bolą! Tak mówią maratończycy... nie chcę się zatrzymać, bo nie o to chodzi, chcę ciągłość w biegu.. widzę już koniec podbiegu tętno coraz wyższe.. ufff koniec, głębokie wdechy, łyk elektrolitów i biegniemy dalej. 'Na co mi to??!!' Jest dobrze, 4 km za mną, jeszcze trochę.. przecież dasz radę! Oczywiście, że dam! Kto jak nie ja?! Płaski odcinek, uspokajamy oddech, tętno niższe... O podbieg! To będzie już drugi, Ewa mówiła, że będą trzy. 'Nie poddawaj się, dobre tempo trzymasz, jest szansa na realizację planu...' i co? sapie, ślinię się, wszystko boli... na co mi to??? W ogóle nie wiem kto bieganie wymyślił? Teraz wszyscy biegają. Wszyscy są fit, a w ukryciu zapewne pizzę wciągają i inne zakazane posiłki.. Dobra lecimy dalej, trzeci podbieg. Wyprzedzają mnie. I dobrze, niech biegną. Sprawdzam tętno, ok wytrzymam, jeszcze troszkę, już mam 9 km za sobą, jeszcze chwila i będzie meta...Matko gdzie ta meta? Kto wymyślił tak długi bieg?!
Widzę metę, META!!!!! METAAAAAA!!!!! Jeszcze nie ma na zegarze 1h12m - przebiegam .... MAM TO!!!! No i co?
zdjęcie Kaszuby Biegają
Trzy oddechy, medal na szyję - YEAH! Endorfiny i RADOŚĆ Z PRZEKROCZENIA METY! Musiałam przebiec 11,5km,  by poznać odpowiedź na nurtujące pytanie... Radość z biegania jest przereklamowana, to jest radość z przekroczenia mety! Dałam radę! Bez incydentów, w zamierzonym czasie (ba! nawet szybciej o ponad 3 minuty). 

Po raz 57 przekroczyłam metę. Na 100 start może będzie maraton? Ale tylko w Nowym Jorku...tam dopiero będzie gonitwa myśli.

B.





niedziela, 18 czerwca 2017

#15 Półmaraton...ostatnim być to wyzwanie!

Półmaraton 11.06.2017 zdj. Klaudia :-)
21 km to 2x10km, albo jak kto woli 4x5km, albo 15tka Sierakowicka + Parkrun 5km... Każdy sposób przedstawienia tego dystansu dla swojej głowy jest dobry. A jak to jest w praktyce? Co się dzieje z nami gdy biegniemy pokonując swoje słabości?
Po kolei... jadąc z biegaczami nastawionymi na wynik mój sposób "chciałabym być ostatnia na mecie" nabiera zupełnie innego znaczenia. Nie odczuwam od nich, że jestem gorsza, czy coś w tym stylu. Oni robią swoje, ja robię swoje.. i o to przecież chodzi! Każdy z nas ma swój cel i do niego dąży. Moim celem roku 2017 jest Cykl Kaszuby Biegają (obecnie 5 biegów za mną z 12 zaplanowanych). 

Półmaraton odbywał się w niedzielę 11 czerwca o godz 9.00 w Wdzydzach/k. Kościerzyny. W piątek w nocy wzięłam udział w biegu nocnym Świętojańskim w Gdyni
- jest to dla mnie jeden z ważniejszych biegów, ale o tym w późniejszym czasie. Nogi były już troszkę zmęczone, ale umysł świeży i wolny od słów "nie chce mi się", "nie dasz rady", "na co mi to" etc. 
Bieg Świętojański 9/10.06.2017 zdj. Gazeta Wyborcza
W ubiegłym roku ukończyłam 2 półmaratony, w tym jeden z grypą żołądkową.. nie lubię tego dystansu i nic nie zanosi się, że polubię w najbliższym czasie. Po ostatnim Gdańskim miałam awersje do biegania - odrzuciłam swoją pasję na miesiąc czasu. Umysł nie chciał, ciało się buntowało, szukałam wymówek. Wrócić na właściwy tor było bardzo ciężko. 10 km stało się wyzwaniem. Decydując się na cykl Kaszuby Biegają, wiedziałam że mam dwa trudne biegi do pokonania: dwa półmaratony, które odbywają się w lesie: więc podbiegi, zbiegi, zmienna nawierzchnia... odpowiedni plan treningowy i dam radę! Cel: przebiec i ukończyć. Bez parcia na czas, bo po co? Ćpam endorfiny - to moje podium!

piątek, 10 lutego 2017

#14 Mój pierwszy raz....

Wczoraj był wielki dzień. A raczej wielki wieczór. Były zaplanowane z koleżanką zajęcia w jednym z klubów sportowych, ale... nie zawsze się udaje mieć to, co się zaplanuje. Perfekcjonizm niszczy, spóźnialstwo ma konsekwencje... co tu teraz zrobić? Iść samej, czy iść na inne zajęcia z koleżanką? Czuję, że organizm potrzebuje treningu siłowego.. chwila konsternacji.. decyzja podjęta - IDĘ SAMA! Przecież dam radę... szybko przebieram się w szatni i wchodzę na salę siłowni i cardio.
15 minut na orbitreku, by się rozgrzać i przemyśleć co dalej. Rozglądam się dyskretnie, obserwuję co się dzieje dookoła mnie. Myśli moje wykonują bliżej nie określone tańce: "Bieżnie wszystkie zajęte... nie będziesz dzisiaj biegać! Dzisiaj siłowy! Tak więc patrzę na stronę siłowni - sami mężczyźni. O ja! Oni ćwiczą na tych dziwnych maszynach.. przecież nawet nie wiem co na nich można robić? Jak ustawić? Nie mam jeszcze tyle siły... O! Są hantle! Tak, z nimi wiem jak ćwiczyć. Nie zrobię z siebie pośmiewiska.." Zdecydowałam: albo teraz, albo nigdy. Idę w stronę siłowni i wypatrzonych z daleka hantli. Po drodze zauważam dziewczynę, która ćwiczy wśród facetów. Uffff! Nie będę sama! Podchodzę i co widzę? 20 kg, 30 kg, 15 kg, 7,5 kg...moment, nie ma 5kg?! Panika w głowie: "Co teraz?!" Wypatruję instruktora - pomoże, przecież "Kto pyta nie błądzi"?
- "Przepraszam, czy pomógłbyś mi znaleźć 5cio kilogramowe?" - "Oczywiście" - odpowiada mi z uśmiechem od ucha do ucha. Niestety, wszystkie były zajęte (odbywał się trening, na który nie zdążyłam i tam były niestety wykorzystywane). Zapytał: "Co chcesz ćwiczyć?" Wyjaśniłam, że biceps i triceps. Dobrze, że ze stresu nie zapomniałam, po co przyszłam! Instruktor pokazał jak ćwiczyć ze sztangą :), założył talerze po 2,5 kg, przyniósł też kolejne po 5kg i sama sięgnęłam po hantla o wadze 7,5 kg na triceps. Może dla osób bardziej doświadczonych waga ciężarów, które zastosowałam będą śmieszyć, ale uwierzcie zrobiłam 4 serie po 4 ćwiczenia (od 12 do 15 powtórzeń) i byłam najszczęśliwszą osobą w całej siłowni! Pot się lał, mięśnie ładnie pracowały, plecy kontrolowane w lustrze. Czy zwracałam uwagę na inne osoby? Owszem, zerkałam - więc skoro ja zerkam, to i oni zerkają na mnie. To przecież normalne. Czy ich oceniałam? Z ręką na sercu przyznam się, że im zazdrościłam. Mają "swój pierwszy raz" dawno za sobą. Nie od razu ładne ciało zbudowano - na wszystko potrzeba czasu. Rok temu pełna strachu zaczynałam od półtorakilogramowego hantelka... Wczoraj na biceps poszło 9 kg - jestem z siebie naprawdę dumna! Dzisiaj mam zakwasy - już zapomniałam jak to jest!
Czy lepiej ćwiczyć samemu, czy w grupie siła? To zależy od komfortu jakiego potrzebujemy. Pomijając dyscyplinę, motywację, cel. Jako istota stadna preferuję towarzystwo, ale też słucham swojego organizmu. Ze względu na zdrowie wskazany mam trening siłowy, więc z towarzystwem czy bez, trening sam się nie zrobi!
B.



niedziela, 1 stycznia 2017

#13 2016/2017

Coś się kończy, coś się zaczyna. Otwieram kolejny rozdział w moim życiu. Nie wiem czy ten rok będzie lepszy, gorszy, a może taki sam? Wiem, że będzie on mój!! Patrząc wstecz, co sobie obiecałam, co postanowiłam, mogę powiedzieć, że zrealizowałam swoje plany możliwie jak mogłam. Sportowe, zawodowe, osobiste.. Jako, że chcę motywować innych i też po części siebie (tak, też miewam chwile załamania i nie wiary!), to kolejne sportowe cele przede mną.
W telegraficznym skrócie rok 2016:
* udział w zawodach biegowych: 30! (cel minimum 29!)
21,095 km: 2 
15 km = 1
12 km = 1
10 km = 10
5km = 6
Sztafeta = 1
różne dystanse (1963m - 10,76 km) = 6
Biegun 10.5km = 1
Runmageddon 14 km = 1
* organizacja biegu: 1! Bieg Superbohaterów - moja największa duma! Wraz z Klubem MTB zrobiliśmy coś niesamowitego!
* liczba biegów Parkrun: 18

Rok 2017 będzie rokiem z Kaszuby Biegają. Statuetka Stolema moim celem! Kto się przyłącza?