Szukaj na tym blogu

niedziela, 13 sierpnia 2017

#18 Triathlon IronMan w Gdyni od drugiej strony


Startowanie w zawodach na stałe zagościło w moim życiu, oczywiście stres i nerwy nie opuszczają, ale są zdecydowanie mniejsze niż na początku. Jeszcze pamiętam te emocje przed pierwszą oficjalną dyszką.. ale dzisiaj nie o tym. Tydzień temu spędziłam na wspaniałej imprezie triathlonowej, gdzie pełniłam rolę osoby, która zabezpieczała trasę. Z moją serdeczną koleżanką Hanią nie tylko skupiłyśmy się na bezpieczeństwie osób biorących udział w zawodach, ale na aktywnym kibicowaniu. Naszym głównym zadaniem dnia pierwszego i drugiego było bezpieczne przepuszczanie pieszych podczas przejazdu uczestników triathlonu na rowerze. Osoby postronne, nie mają pojęcia jaka krzywda może ich spotkać. Nie obowiązuje zasada "pieszy ma pierwszeństwo na przejściu - zatrzymaj się i przepuść".. tutaj głównym zagrożeniem jest prędkość rowerzysty, który wierzy i ufa nam, zabezpieczającym trasę, że nikt nie wtargnie pod jego rozpędzone koła. Część osób (niestety większość), które na chwilę trafiały pod nasze skrzydła nie potrafiły tego zrozumieć. Argumenty, że "śpieszy mi się do pracy", "idę do szpitala", "nie mam czasu".. były po prostu słabe.
Triathlon dzień 1
Rowerzysta nie zdąży wyhamować i do nieszczęścia jest bardzo blisko. Naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć tych osób, którym się tak bardzo śpieszy, że nie mogą poczekać około 2-3min, aż damy znak, że można "w miarę szybko przejść". Osoby, które nie mają siły by szybko się przemieścić, miały jeszcze do nas pretensje, dlaczego je popędzamy? W końcu nie wytrzymałam i jednej pani się zapytałam, czy jej życie nie miłe, że pcha się pod rozpędzony rower narażając nie tylko swoje bezpieczeństwo, ale i rowerzysty? Zawsze może poczekać do godz 14, kiedy wszystko wróci do normy i przejść w dowolnym tempie.. to się obruszyła. No tak, prawda boli. Zawody nie są dla wszystkich. Każdy z nas chce zrozumienia, wsparcia, a gdzie uprzejmość i wsparcie dla bliźniego? Nie tryskasz sympatią do sportu i zawodów? Owszem, masz prawo - ale daj innym korzystać z tego. Komentarze typu "całe miasto zakorkowane" - co robisz prócz narzekania? Czy to aż tak trudno skorzystać z komunikacji miejskiej? Człowiek szybko przyzwyczaja się do udogodnień i do szeroko rozumianej wolności słowa. Gdzie empatia, życzliwość, wsparcie dla innych? Mam wrażenie, że wiele rzeczy robimy na pokaz, a gdy przychodzi co do czego to nie robimy nic.
Triathlon dzień 2

Podsumowując, były to wspaniałe 2 dni, które nauczyły mnie większej cierpliwości, a także pokazały ile zawdzięczam wolontariuszom na trasach biegowych, w których biorę udział. 
Efektem drugiego dnia była kontuzja.. "gdyby kózka nie skakała, to by nóżki nie złamała".. "gdyby babcia wąsy miała, to by dziadkiem była". Chwila nieuwagi i stopa skręcona. Tydzień wolnego od treningów. Złość już mi minęła (na samą siebie), pozostała chwila zatrzymania.. nie samymi treningami człowiek żyje!
Gratuluję wszystkim ukończenia triathlonu IRONMAN! Czapki z głów! Za rok spotykamy się na stracie :-)
B.
Czuję się bezpieczna :)

środa, 2 sierpnia 2017

#17 Powroty... dlaczego tak ciężko nam jest wrócić?

Kiedyś każdy z nas zaczynał. Od małego uczymy się raczkować, turlać się, chodzić, skakać, biegać.. często zapominamy o tym ile przeciwności napotykamy po drodze. Żyjemy z dnia na dzień, trenujemy i osiągamy swoje cele. Nagle STOP. Mija tydzień, dwa, miesiąc, rok, a może nawet i dłużej bez biegania (czy to możliwe? Oj niestety tak...). Decydujemy się powrócić .. formy nie odbudowuje się w tydzień, nad formą pracujemy cały czas. "Najtrudniejszy pierwszy krok,
Za nim innych zrobisz sto" - jak śpiewała Anna Jantar.
zdj. Parkrun Rumia/Anna Zajączkowska

Przez większość swojego życia stroniłam od aktywności fizycznej. Teraz jetem uzależniona nie tylko od endorfin, ale i od efektów jakie funduje swojemu ciału, ale także i psychice. Tak, w bieganiu ważną rolę odgrywa nie tylko sprawność fizyczna, ale i psychika. To ona napędza nas do działania.

Swój powrót do biegania po półmaratonie Gdańskim w 2016 roku bardzo odchorowałam. Psychicznie i fizycznie. Obecnie motywuję nie tylko siebie, ale i moją wspaniałą koleżankę Hanię. Biegłyśmy ostatnio razem Parkrun w Rumi... ależ była moc!

Pierwszy kilometr całkiem sprawnie poszedł. Na kolejnym nie było już tak świetnie. Dla mnie tempo było konwersacyjne (forma rośnie 👌), dla Hani była to walka, o każdy krok. Pamiętam swoje początki, gdy osoby wokoło mnie rozmawiały, a ja ledwo łapałam oddech. Nigdy nie dali mi odczuć, że jestem "biegaczem gorszego sortu". Motywowali, byli cierpliwi. Zawsze ktoś ze mną obstawiał tyły, bym nie została sama. Jestem bardzo wdzięczna, bo bez ich wsparcia nie byłabym w miejscu w którym jestem teraz 💓 Powrót do biegania jest zaczynaniem od nowa. Mięśnie coś pamiętają, ale zanim będziemy na właściwym torze chwila musi minąć.
zdj. Parkrun Rumia/Anna Zajączkowska
Motywowałam jak mogłam, najlepszym argumentem było, że "pójdziemy do kina tylko się nie zatrzymaj", "teraz mnie nienawidzisz, później podziękujesz", "a może skaczemy do zdjęcia?" - tak, ja czułam się świetnie, a Hani tętno automatycznie do góry.. mimo wszystko nie zatrzymała się.

Czytają mnie głównie biegacze, więc powiedzcie jakie były Wasze początki? Co Was motywowało, motywuje nadal do uprawiania tej dyscypliny? Czy mieliście dłuższą przerwę w bieganiu? Jak powrót do formy?

Dobiegając do mety krzyczałam "Hania, jesteś boska! Złamałyśmy 40 minut!". 
3 dni później poszła sama pobiegać i zrobiła ten sam dystans w czasie niespełna 33 minuty... Chyba słabo motywowałam 😁
zdj. Parkrun Rumia/Anna Zajączkowska