Szukaj na tym blogu

niedziela, 18 czerwca 2017

#15 Półmaraton...ostatnim być to wyzwanie!

Półmaraton 11.06.2017 zdj. Klaudia :-)
21 km to 2x10km, albo jak kto woli 4x5km, albo 15tka Sierakowicka + Parkrun 5km... Każdy sposób przedstawienia tego dystansu dla swojej głowy jest dobry. A jak to jest w praktyce? Co się dzieje z nami gdy biegniemy pokonując swoje słabości?
Po kolei... jadąc z biegaczami nastawionymi na wynik mój sposób "chciałabym być ostatnia na mecie" nabiera zupełnie innego znaczenia. Nie odczuwam od nich, że jestem gorsza, czy coś w tym stylu. Oni robią swoje, ja robię swoje.. i o to przecież chodzi! Każdy z nas ma swój cel i do niego dąży. Moim celem roku 2017 jest Cykl Kaszuby Biegają (obecnie 5 biegów za mną z 12 zaplanowanych). 

Półmaraton odbywał się w niedzielę 11 czerwca o godz 9.00 w Wdzydzach/k. Kościerzyny. W piątek w nocy wzięłam udział w biegu nocnym Świętojańskim w Gdyni
- jest to dla mnie jeden z ważniejszych biegów, ale o tym w późniejszym czasie. Nogi były już troszkę zmęczone, ale umysł świeży i wolny od słów "nie chce mi się", "nie dasz rady", "na co mi to" etc. 
Bieg Świętojański 9/10.06.2017 zdj. Gazeta Wyborcza
W ubiegłym roku ukończyłam 2 półmaratony, w tym jeden z grypą żołądkową.. nie lubię tego dystansu i nic nie zanosi się, że polubię w najbliższym czasie. Po ostatnim Gdańskim miałam awersje do biegania - odrzuciłam swoją pasję na miesiąc czasu. Umysł nie chciał, ciało się buntowało, szukałam wymówek. Wrócić na właściwy tor było bardzo ciężko. 10 km stało się wyzwaniem. Decydując się na cykl Kaszuby Biegają, wiedziałam że mam dwa trudne biegi do pokonania: dwa półmaratony, które odbywają się w lesie: więc podbiegi, zbiegi, zmienna nawierzchnia... odpowiedni plan treningowy i dam radę! Cel: przebiec i ukończyć. Bez parcia na czas, bo po co? Ćpam endorfiny - to moje podium!

pierwsze kilometry półmaratonu zdj. Kaszuby Biegają
Przed samym biegiem rozgrzewka z Ewą (3 kobieta open - szacun!) - nie za mocna, nie za lekka, taka w sami raz. Na starcie rady jak oszukać umysł i rozmawiać z samym sobą od Rafała (ultramaratończyk, który takie biegi jak ten wciąga nosem). Ruszamy. Na trasie spotykam znajomych biegowych, motywujemy się.. i tak leci do 15km - czuję się dobrze, trochę mi za słodko - przesadziłam z elektrolitami i ratunkowymi wspomagaczami na bieg. Każdy start czegoś uczy. Dogania mnie i kolegę z Bytowa ostatni zawodnik. Motywujemy się nawzajem, by sprostać wyzwaniu. "Panowie nie jestem w stanie biec - łydki bolą za bardzo". Gdzie moja żyłka rywalizacji? Wygrał zdrowy rozsądek. Głowa walczy, co cieszy: "zostały Ci 4 km - co to dla Ciebie?!". Za mną jedzie karetka z ratownikami: "wszystko w porządku, może banana?" - "dziękuje panowie, czuję się świetnie" odpowiadam maszerując szybko dalej. Podziwiam otaczającą mnie zieleń, słucham śpiewu ptaków - tak mijają mi kolejne kilometry do mety, które przemierzam szybkim krokiem. Tuż przed ukończeniem biegu (jakieś 300metrów) zaczynam biec.. bo przecież będzie wstyd, że kończę trasę idąc (??!!) - organizm zareagował wyrzucając to co złe tuż po przekroczeniu wyczekiwanej mety... kolejna lekcja za mną. Zupa na regenerację, masaż łydek... czuję się dobrze, nie mam awersji do biegania, głowa myśli inaczej. Kolejne starcie z tym znienawidzonym dystansem we wrześniu :-)
meta półmaratonu zdj. Ewa :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz