Startowanie w zawodach na stałe zagościło w moim życiu, oczywiście stres i nerwy nie opuszczają, ale są zdecydowanie mniejsze niż na początku. Jeszcze pamiętam te emocje przed pierwszą oficjalną dyszką.. ale dzisiaj nie o tym. Tydzień temu spędziłam na wspaniałej imprezie triathlonowej, gdzie pełniłam rolę osoby, która zabezpieczała trasę. Z moją serdeczną koleżanką Hanią nie tylko skupiłyśmy się na bezpieczeństwie osób biorących udział w zawodach, ale na aktywnym kibicowaniu. Naszym głównym zadaniem dnia pierwszego i drugiego było bezpieczne przepuszczanie pieszych podczas przejazdu uczestników triathlonu na rowerze. Osoby postronne, nie mają pojęcia jaka krzywda może ich spotkać. Nie obowiązuje zasada "pieszy ma pierwszeństwo na przejściu - zatrzymaj się i przepuść".. tutaj głównym zagrożeniem jest prędkość rowerzysty, który wierzy i ufa nam, zabezpieczającym trasę, że nikt nie wtargnie pod jego rozpędzone koła. Część osób (niestety większość), które na chwilę trafiały pod nasze skrzydła nie potrafiły tego zrozumieć. Argumenty, że "śpieszy mi się do pracy", "idę do szpitala", "nie mam czasu".. były po prostu słabe.
![]() | |
Triathlon dzień 1 |
Podsumowując, były to wspaniałe 2 dni, które nauczyły mnie większej cierpliwości, a także pokazały ile zawdzięczam wolontariuszom na trasach biegowych, w których biorę udział.
Efektem drugiego dnia była kontuzja.. "gdyby kózka nie skakała, to by nóżki nie złamała".. "gdyby babcia wąsy miała, to by dziadkiem była". Chwila nieuwagi i stopa skręcona. Tydzień wolnego od treningów. Złość już mi minęła (na samą siebie), pozostała chwila zatrzymania.. nie samymi treningami człowiek żyje!
Gratuluję wszystkim ukończenia triathlonu IRONMAN! Czapki z głów! Za rok spotykamy się na stracie :-)
B.
B.