Szukaj na tym blogu

niedziela, 11 września 2016

#7 po pierwsze radość!

Jak to jest? Praca zawodowa, dom, trening, czasem jakieś kino, zakupy, rachunki... życie codzienne. Wyczekujesz weekendu. Wyspać się? Nie! Rano budzik dzwoni, porządne śniadanie, ulubione buty, strój (ten szczęśliwy!), banan w torbę i na bieg! Najstarszy Bieg Uliczny Westerplatte odbył się po raz 54! Miałam okazję w nim uczestniczyć już drugi raz w swoim życiu. W zeszłym roku wybiegałam swoją życiówkę. Jest marzenie, by ją pobić, ale nie za wszelką cenę - zdrowie ważniejsze. Do olimpiady mnie nie powołają, ale co pobiegane to moje! 
Pogoda była zmienna na niekorzyść. Rano idealna dla biegacza. Im bliżej startu, tym co raz cieplej i duszniej. Po 5 km już nie było kolorowo, dla mnie odbywała się walka pt:"nie zatrzymaj się". Chciałam dobiec, uwolnić endorfiny i dać się ponieść radości z biegania. Tak, to wspaniałe uczucie, gdy przekraczasz metę i wszyscy sobie nawzajem gratulujemy! Wszyscy jesteśmy zwycięzcami! Nie liczy się czas, nie liczy się miejsce, liczy się radość z biegania! I tą radość dzielimy się z wszystkimi do okoła. Biegam 1,5 roku i zawody traktuję jako spotkania z moimi przyjaciółmi biegowymi - tematom nie ma końca. Przed startem wspólna fota, zapytania "na ile biegniesz?" - "na 10km" :-). Po przekroczeniu mety zdjęcia z medalami, przeżywa się jeszcze raz całą trasę - analizuje jak było. Czy się udało zrealizować założenia... ważne, że jesteśmy w całości na mecie. Nie wszyscy mają takie szczęście. 
Dzisiejszy wpis dedykuję mojej koleżance Magdzie. Nie było jej ze mną na biegu, ale wierzę, że stanie jeszcze ze mną na starcie i pobiegnie ramię w ramię JUST FOR FUN!
B.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz